Monday, 29 December 2008

I po świętach...

No i mamy tydzień między Świętami i Nowym Rokiem.
Sezon ogórkowy w pełni. To i ja mam głupkowate pomysły.

Dzisiaj mała zagadka - znajdź 5 różnic między poniższymi zdjęciami kebabu/kebaba/kebaby :). Niby to kebab i to kebab,ale... No właśnie. :)
























Pomyślicie - "Co mu odbiło?Post o kebabach.Wtf?"
Hmm. Po prostu dzisiaj na kolację był kebab, zwany przez nas pieszczotliwie "knutami". Głęboko wierzę, że to irańska potrawa narodowa, jak również, że nasz kucharz ma powołanie. Niestety jedynie do wojska :)
Wierzę również, że ma wielką książkę kucharską...Ale my przecież niewierni jesteśmy dla nich :)
No ale i tak jego popisową potrawą jest spaghetti a'la iranese :)

Kebab jest w poniedziałki. Spaghetti w środy. Nasz kucharz nie należy do spontanicznych osób i menu jest takie samo co tydzień. Do tego dochodzą również: pseudo gulasz zwany "kośćmi (kawałki mięsa, dawniej i kości, razem z ziemniakami i jakimiś dziwnymi śliwkami), kurczak (po prostu kurczak, bez dodatków) oraz coś czego nie mogę sobie przypomnieć (bywały też wariacje nt. knutów - kotlety mielone i kolejny pseudo gulasz (to akurat było dobre!!!).

Dla urozmaicenia jadłospisu chodzimy do pizzerii (tak, irańskiej pizzerii, ale pizza pewnie i tak lepsza niż we Włoszech :) ). No i pozostają koła ratunkowe w postaci kontrabandy przywożonej z Polski. Niestety limity objętościowe walizki ograniczają ich ilość i znikają po miesiącu od urlopu (ale szacunek dla producentów za Kindziuk oraz kabanosy z dziczyzny).

No tak śniadanie. Urozmaicone jak w najlepszych hotelach.
-Winszuje pan sobie jajeczko?Proszę bardzo, sadzone jajeczko razy dwa.
-Winszuje pan sobie dżemik wiśniowy?Proszę bardzo, dżemik (nie wiedzieć czemu łatwiej go wypić niż posmarować nim chleb).
-Winszuje pan sobie biały serek (zwany tutaj fetą)?Proszę bardzo, nasz klient, nasz pan.
-Winszuje pan sobie...Oh, przepraszam. To koniec menu śniadaniowego.
I tak każdego dnia. Jajeczko, serek, dżemik.Jajeczko, serek, dżemik. Every focking day!!

No dobra. Koniec kulinarnych rozważań. Mała aopowiastka z życia kopalni.
Gdy byłem na urlopie, pewnego dnia rano, w pracy nie pojawiła się duża grupa pracowników. Dziwnym trafem jeździli tym samym autobusem, który jednak przyjechał prawie pusty. Okazało się, że tenże autobus od jakiegoś już czasu zawsze przyjeżdżał po pracowników spóźniony. Irańczycy sprytny naród pomyśleli:
"Po diabła mamy przychodzić o czasie, spieszyć się z piciem herbaty, skoro autobus i tak się spóźnia".
No to tego dnia autobus postanowił zrobić im psikusa i przyjechać o czasie :)
Kierowca pomyślał: "Po co mam na nich czekać. Jestem przecież o czasie. Nie będę czekał skoro na kopalni już parzy się czaj". No i pojechał, a Irańczycy, którzy przyszli o czasie/poniewczas :) nie pojechali do pracy :)

I na koniec cytat z jednej z piosenek, które wam przygrywają: "Doner kebab ist philosophie" :) Swoją drogą na 4 utwory, 3 są śpiewane/tudzież monorecytowane przez francuzów (un kebab avec salad s'il vous plait , a jeden po niemiecku (ein kebab mit salad und mayo bitte) :)
By the way, zauważyliście jak czule można śpiewać o kebabie?Sam Charles Aznavour nie zaśpiewałby tego lepiej... :)

Nie ma co. Zwariowałem....

P.S.
Ci śpiewający po niemiecku są jednak z Polski. How stranger can it get?Polacy, śpiewający po niemiecku, w rytmach czeskiej polki, o kebabie?? :) A jednak nie. To nie Polacy. Choć w składzie jest Andreas Wieczorek :)

No comments: